#9 CZERWIEŃ RUBINU




Tytuł oryginalny: Rubinrot
Autor: Kerstin Gier
Wydawnictwo: Literacki Egmont 
Ilość stron: 344
Książek w serii: Trzy
Cena z okładki: 34.99 zł
Ocena: 9/10 

 Pewnego dnia szesnastoletnia Gwen odkrywa, że jest posiadaczką genu podróży w czasie – niespodziewanie przemieszcza się o sto lat wstecz. Okazuje się, że nie jest jedynym podróżnikiem - istnieje całe tajne bractwo, zajmujące się kontrolą dwunastu podróżników w czasie – Gwen jest ostatnim z nich. Szybko odkrywa, że jedenastym jest bardzo atrakcyjny dziewiętnastolatek: Gideon. Ale zakochiwanie się nie jest takie proste gdy się skacze tam i z powrotem w czasie i gdy trzeba wypełnić niebezpieczną misję w XVIII. wieku. 

16- letnia Gwendolin jest zwykłą dziewczynką mieszkającą w Londynie, z nieco dziwaczną rodziną, w której podróże w czasie są normalką. Na początku opowieści dowiadujemy się , że to właśnie Gwendolin a nie Charlotta, piękna i inteligentna kuzynka głównej bohaterki, jest posiadaczką genu podróży w czasie. 
Od tej pory życie dziewczyny zmienia się na zawsze. Niezdarna nastolatka zostaje czerwonym rubinem, ostatnim z dwunastu podróżników w czasie. 
Towarzyszem Gwen w wypełnieniu trudnej misji jest arogancki, lecz niezwykle przystojny Gideon. Razem cofają się w czasie, by odnaleźć pozostałych, zmarłych już podróżników w czasie i pobrać od nich odrobinę krwi.  


Książka jest bardzo, ale to bardzo wciągająca.Jest pomieszaniem dobrego thrillera, science fiction, a do tego spora dawka poczucia humoru.  Na brak akcji nie można narzekać, bo cały czas coś się dzieje. W lekturze znajduje się subtelny i niesamowicie zabawny wątek romantyczny, który, dzięki Bogu, nie przysłania akcji. Dzięki niemu książka ma w sobie " to 
coś ". 
Sposób, w jaki jesteśmy wprowadzani przez autorkę do historii o podróżach w czasie jest niesamowity. Do tego książka napisana jest lekkim i zrozumiałym językiem. Jak już wcześniej wspominałam książka, aż kipi akcją i nigdy nie wiadomo co czeka na nas na następnej stronie. 
Niesamowicie obiecujący początek trylogii, którą pochłonęłam w zaledwie jeden wieczór. 
Gdy zaczniesz czytać to nie sposób już jej odłożyć. 
Na koniec nie zostało mi już nic jak tylko pochwalić polskie wydanie Czerwieni rubinu. Okładka jest naprawdę ładna, chociaż ta niemiecka bardziej mi się podoba. 







~ A. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Hi. I'm dead. Wanna hook up?"

"Whatever the hell we want."

#148 Girl Online